To nie jest nienawiść, ale absolutna ignorancja kogoś, kto kocha sowieckiego niedźwiedzia. Wielu artystów to są ignorancji, gdy zaczynają mówić własnym tekstem, to nieraz włosy stają dęba.
https://wpolityce.pl/kultura/252631-oliver-stone-polska-nie-pomagala-nazistom-al e-dokonala-inwazji-na-rosje
Powiedzmy - nieuctwo i wynikające stąd ględzenie od rzeczy. Artyści (penie że nie wszyscy) tak mają: mało co wiedzą o świecie, a wypowiadają się na każdy możliwy temat.
Artysta, szczególnie filmowy, bo masowy, poza tym że jest człowiekiem i wypowiada się także poza filmem, bierze odpowiedzialność za to, co kręci i mówi. Gdy ględzi od rzeczy, trzeba to tak nazwać i nijak ma się do tego twórczość filmowa.
Rozumiem twoje podejście. Fakt jest taki, że w obecnych czasach określenie kogoś mianem "artysta" jest bardziej opisujące jego przywilej, prestiż, jakość pracy, w duchu czego ja się wypowiedziałem. Uważam jednak, że twoje określenie artystów jako ludzi, którzy ("w większości") niewiele wiedzą o świecie jest obrzydliwie błędne i całkowicie odcina takie osobistości jak Stone, Gibson itd itp od takich ludzi jak Tarkowski, Bergman, Fellini - czyli tych, których ja bym nazwał artystami, a którzy są znacznie też mądrzejsi od tych, których ty masz na myśli. Poza tym - od kiedy masowość ma związek z artyzmem? Jak dla mnie ma związek z biznesem. Pozdrawiam.
Wiem, nadużywa się słowa "artysta", podobnie jak "gwiazda". Chodziło mi o pewien mechanizm (zresztą, wykryty po części przez Ciebie), który z grubsza polega na tym,że często łączymy dobry film (książkę obraz itp.) danego twórcy z waga jego wypowiedzi. A przecież można być bardzo utalentowanym twórcą i jednocześnie miernym człowiekiem. Ale to już odbiega od Stone'a.