36 lat różnicy. Trzeba być cudotwórcą, żeby po tylu latach nakręcić udaną kontynuację. Nie wiem czy komukolwiek się to w historii w ogóle udało. Ale im tak. Mało tego, ten film przebija pierwszą część...
I nie, nie jest to przesada. Oczywiście ocenią to najlepiej ci, którzy pamiętają premierę jedynki. Ale chyba nikt nie będzie ukrywał tego, że Top Gun mocno się zestarzał. Cruise gra tam dosyć lalusiowato porównując inne jego filmy, a samoloty są tam tylko dodatkiem do rywalizacji młodych asów przestworzy. Kiedyś może to było fajne, teraz już nie porywa.
Tu jest inaczej, Cruise dojrzał i każda chwila z nim na ekranie jest potężna. Często wspomina dawne chwile, ale nie są one tak nachalnie wklejone jak to było w nowym Matrixie. No i akcja kręci się już wokół samolotów i misji, do której Maverick musi przygotować młodych pilotów.
Generalnie film mocno gra na emocjach, dlatego niech nikt się nie dziwi tak wysokim ocenom. Wydaje się jakby scenariusz powstał świeżo po nakręceniu jedynki i przeczekał kilkadziesiąt lat aż wszyscy się zestarzeją. Bo za cholerę nie kojarzę nowego filmu, w którym aż tak czuć ducha lat 80. Nawet typowe nudne gadki typu "Dasz radę", "Wierzę w Ciebie" idealnie pasują do tej całej otoczki. Polano to oczywiście wizualnym majstersztykiem, absolutnie w żaden sposób nie da się rozróżnić kiedy mamy do czynienia z komputerem, a kiedy z prawdziwym samolotem. Może ostateczna misja jest trochę przesadzona, ale mimo tego każdy z nas będzie się trzymał na niej fotela.
Także każdy znajdzie tu coś dla siebie. I ci młodsi też, choć głównie starsi panowie będą tu w siódmym niebie. Raz będą mieć banana na twarzy jak wszyscy będą sobie przybijać piątki po skończonej misji w identyczny sposób jak w jedynce, by potem sięgać po chusteczki przy wspomnieniach z przeszłości. Ale uważajcie! Przy scenie spotkania Mavericka z Kazanskym polegną najtwardsi, oczywiście wtedy kiedy mamy świadomość w jakim stanie zdrowia jest Val Kilmer. Absolutny szacunek dla Cruise'a, który wymusił na twórcach jego zatrudnienie. Każdemu aktorowi życzę pożegnania z aktorstwem w takim stylu. Bo raczej nie sądzę, że w tym stanie zagra jeszcze gdzieś poważną rolę.
Wszedłem tu po to żeby przytoczyć dokładnie ten sam tytuł, ale widzę że już nie muszę. Dodam tylko że Villeneuve miał moim zdaniem wyżej podniesioną poprzeczkę przy tworzeniu sequela Łowcy Androidów bo jedynka to trochę taki święty gral kina sci fi, natomiast pierwszy Top Gun to zwyczajnie dobry film z lat '80tych, ale nic ponadto.
E, czy ja wiem. Może jak ktoś lubi Ryana Goslinga, ale ja na niego patrzeć nie mogę, więc się bardzo wynudziłam. I niestety, ale Blade Runnerowi nie udało się odtworzyć klimatu z jedynki, a w przypadku Mavericka wyszło im to bardzo zgrabnie
Nie spodziewałem się, że można zrobić tak słaby film. Z drugiej strony sam Kosinski już popisał się samymi kiepskimi filmami.
Nie widziałem nowego Top Guna i wcale mnie nie ciągnie. Ale ten drugi BR nic specjalnego.
Patrzałeś na kawałek zrzynający z TCM i Halloween?
https://www.youtube.com/watch?v=dqRZDebPIGs
Czy znakomite kino to ogólnie klasyki Kubricka, Ozu, Hitchcocka, Polańskiego czy jakieś bzdurne komercyjne bajeczki śliniące się do widza?
"Jak powstał Obcy" - J. W. Rinzler - wydawnictwo Vesper
"Wtedy Ridley powiedział: Nie mam pojęcia o kręceniu dreszczowców. - wspominał Shusett.
Scott poprosił Bruschetta i O'Bannona o wybranie najlepszych horrorów i zorganizowanie dla niego pokazu. Obejrzeli Inwazję porywaczy ciał (1956), Noc żywych trupów (1968) i Psychozę (1960).
Chciał zobaczyć, jak można przestraszyć widownię - dodał Shusett. - Obejrzał z nami te filmy. Miał doskonały zmysł filmowy.
Odkąd poznałem Ridleya, nakłaniałem go do obejrzenia Teksańskiej masakry piłą mechaniczną - mówił O'Bannon o filmie z 1974 roku w reżyserii Tobe'a Hoopera - jednego z najbardziej prymitywnych, ale też najstraszniejszych filmów, jakie kiedykolwiek powstały. Powiedziałem: Musisz zobaczyć, jak robią to najlepsi. Zgodził się niechętnie, a ja w trakcie projekcji pociłem się jak mysz. Myślałem sobie: Jest Europejczykiem, ma inną wrażliwość. Nie spodoba mu się, a ja wyjdę na głąba.
Film, który naprawdę wbił mnie w fotel, to Teksańska masakra piłą mechaniczną - przyzna Scott. - Był szokujący. Tobe Hooper zrobił coś, czego nikt nie odważył się zrobić. Myślałeś sobie: Mój Boże, chyba do tego się nie posunie... Ten film był absolutnie bezwzględny. Prawdziwy horror.
Siedziałem w sali projekcyjnej Foxa, gdy w porze obiadowej wszedł Walter Hill, stanął za mną i powiedział: Po kiego diabła oglądasz ten film? Lepiej zajmij się robotą. Było to przy scenie, w której ten koleś rozcina sobie dłoń w ciężarówce. Walter miał hamburgera i coca-colę. Odparłem: Uczę się, jak straszyć ludzi.
Po zakończonej projekcji Walter dalej trzymał w ręku hamburgera i miał ciepłą colę. Nie tknął ani tego, ani tego.
Ridley nie mógł się nachwalić po seansie. - wspominał O'Bannon. - Mówił: Obcy musi być taki jak ten film, tylko lepszy! Wiedziałem już, że się zaprzyjaźnimy.
Hooper przedobrzył - stwierdził Scott. - Gdyby w paru miejscach przystopował, pozwolił odetchnąć widzowi, dotarłby do o wiele szerszej publiczności. Uważam jednak, że najlepszym i najinteligentniejszym filmem jest Egzorcysta. Wspaniała, bardzo prosta fabuła. Friedkin dopracował wszystkie szczegóły. Z Egzorcysty wyniosłem najwięcej. Ciągle go oglądałem.
"Pomimo natłoku zajęć Scott zamykał się i z "wielką ekscytacją i radością" rysował storyboardy, dodając do swoich pomysłów projekty Gigera, Cobba, Moebiusa i elementy Odysei kosmicznej, Gwiezdnych wojen oraz Teksańskiej masakry piłą mechaniczną. Jego radość wynikała głównie z faktu, że pierwszy raz widział swój film, na papierze, i proces ten wciągnął go bez reszty.
"Miałem wizję tego, co chcę osiągnąć - powiedział. - Chciałem, żeby storyboardy były bardziej w stylu s-f.
Pierwszego lipca próby szły już pełną parą w hali C. Kilkadziesiąt lat później Cartwight i Skerritt stwierdzili jednak, że były one pobieżne, bo Scott i tak miał pełne ręce roboty. "Mieliśmy próby czytane w jego biurze - mówił Skerritt. - Ridley ciągle się wtrącał. Wypowiedzieliśmy kilka kwestii, a on mówił: Pokażę tutaj kawałek ogona potwora, bo w budowaniu suspensu kieruję się Teksańską masakrą piłą mechaniczną. Potem wchodził scenograf i mówił, że jest jakiś problem na planie, więc Ridley wychodził.
Blade Runner II to film kompletnie od czapy. Zero klimatu. Fabuła jakaś dziwna, ani to sensacja, ani film o człowieczeństwie. I doi tego drewniany Pan Gosling, który najlepiej sprawdziłby się w roli manekina sklepowego. Dla mnie absolutna porażka.
Byłem na nowym Blade Runnerze w kinie i moim subiektywnym zdaniem jest to film sporo gorszy od jedynki. Zagrany jest dobrze. Ford nauczył się w międzyczasie rzemiosła aktorskiego i w nowym filmie mnie nie razi, podczas gdy w starym jego gra aktorska była poważnym minusem tego filmu. Długo zastanawiałem się, co mi nie zagrało w Blade Runner 2049 i wg mnie jest to fabuła. Ciężar gatunkowy głównego problemu jest tutaj dość wydumany i w aspekcie filozoficznym nie dorasta problemu przedstawionego w "jedynce" (który tam naprawdę daje do myślenia). Wydaje mi się, że o ile o pierwszym Blade Runnerze będziemy pamiętać jeszcze długo i co i rusz, ktoś, kto jeszcze go nie widział będzie pozytywnie zaskoczony tym, co zobaczy, o tyle o nowym szybko się zapomni. Ten film to nie była "kicha", tylko po prostu nie dorasta do legendy. A wracając do Top Gun - stary film jest dość kiepski, bardzo naznaczony czasami, w jakich powstał ;) miło się ogląda przez sentyment do moich młodzieńczych lat i klimat lat '80, ale ogólnie daje on przyjemność z seansu tylko przez pryzmat tego, co napisałem. Jednakże w dzisiejszych czasach sam z siebie się moim zdaniem nie broni. Za to nowy jest fajny. Fakt, że wątek miłosny można było poprowadzić lepiej, można było postawę Maverika wobec młodego Goose'a lepiej umotywować, można też było trochę bardziej realistycznie przedstawić wątki związane z lotnictwem. Motyw początkowy z ultraszybkim samolotem to totalna bajka, począwszy od kształtu gazów wylotowych, skończywszy na udanym katapultowaniu się z samolotu, który rozleciał się przy 10 machach :) Ale ogólnie film oglądało mi się świetnie. Wg mnie jest to film znacznie lepszy od "jedynki", ale trzeba pamiętać, że gdyby nie "jedynka", to nie byłoby "dwójki" :)
Ty chyba jesteś dystrybutorem tego gównianego filmu.
Wtórny, Top Gun 2 każda scena była w Top Gun.
I nie nazywaj tego dwójką.
Już nawet nie trzeba wspominać, że Tony Scott to był reżyser lepszy od swojego brata a ten Kosinski w ogóle nie powinien się za filmy brać.
Tak szczerze to w tym przypadku nie trzeba być cudotwórcą. Pierwszy Top Gun to totalny średniak i nic więcej, nie ma co jechać na nostalgii ;)
No trochę tak, ale już wiele razy mieliśmy w kinie kontynuacje po latach i to nie zawsze wybitnych filmów, a i tak twórcy często nie dawali rady. Poza tym sequel będący lepszy od poprzednika to już jest niebywała rzadkość, dlatego warto docenić osiągnięcie twórców Mavericka.
Też, choć jedynka ma niepodrabialny klimat przez co osobiście obie stawiam na równi. Ale różnica w czasie kręcenia była dużo mniejsza, ekipa twórcza ta sama więc dużo łatwiej było nakręcić kontynuację na poziomie.
Nie był. T2 był zdecydowanie efektowniejszym filmem ale to w znacznej mierze film akcji z elementami familijnymi w postaci przyjaźni chłopca i robota. T1 ma o wiele poważniejszy ton i niepodrabialny defetystyczny nastrój nieosiągalny dla T2.
Dokładnie tak jak mówisz "niepodrabialny defetystyczny nastrój", to najlepsze określenie dla tej produkcji. Jedynka to wręcz ikona filmów s/f tamtych czasów.
Większość osób w POLSCE które oglądało Top Gun w latach 80-tych nie zrobiła tego w kinie tylko w domowych pieleszach na kiepskich telewizorach kineskopowych wielkości max 24 cale o kopiach nie wspomnę....sam nie oglądałem nigdy Top Gun w kinie ponieważ po 86 roku kina właściwie były nieczynne a ilość premier kinowych z USA była znikoma a trwało to do początku lat 90-tych...zresztą film był tak jak Rambo czy Rocky4 niejako zakazany politycznie wiadomo dlaczego....Tak naprawdę Top Gun osiągnął szczyt powodzenia na początku lat 90-tych będąc hitem w wypożyczalniach Kaset VHS czego sam doświadczyłem będąc właścicielem sieci wypożyczalni. Oba filmy są kultowe i tego nikt nie zmieni. Pozdrawiam
Lepszy od jedynki?Nie,chyba jednak nie.......chyba.Tak czy owak rewelacja z naprawde emocjonalnym nawiazaniami do jedynki-dopiero jak ktos obejrzy obydwa to moze zrozumiec cala historie.
A mi się wydaje, że jednak lepszy. Bo tutaj od razu wiemy na czym będzie się skupiać historia - na misji i dzięki temu od samego początku oglądamy film z zaciekawieniem. A w jedynce mamy trochę nie wiadomo co. Są treningi, rywalizacja, miłość i na końcu żeby dzieło jako film akcji miał sens dodano końcowy atak.
Nietrudno być lepszym od jedynki, która ma zachwiane proporcje i zgrzyta, bo była pomyślana jako film homoerotyczny.
Bo nie było kobiet pilotów w jedynce . Tutaj jest ta sama scena co w jedynce naoliwionych byczków bez koszulek nawiązanie jak diabli. Zreszta wiele jest takich scen robionych pod fanów jedynki. Na motocyklu bez kasku?
jak dla mnie jedyne naprawdę udane sequele po latach to właśnie top gun, blade runner i mad max
Zgadzam się, super film z duchem pierwszej części. Dodam, że panie uśmiechną się, kiedy chłopcy będą bawić się piłką na plaży, hahaha
Pominąłeś jeszcze tylko jeden wątek: Jennifer Connelly. To jest chyba pierwszy film, który oglądałem bez udziału gołych cycków i ich pochodnych. Sposób w jaki ona przez cały film patrzy na Toma .. coś niesamowitego
A gdzie Kelly McGillis ? ;) Czemu Marv zamienił ją na Connnely ;) Nawet Vala dali radę upchnąć.
POWODY dla których TG: MAVERICK wygrywa w kinach!!!
Chcecie wiedzieć?
Pierwszy powód:
Autentyczność. Twarze aktorów podczas przeciążeń to twarze ludzi. Tego nie da się zagrać.
Drugi powód:
Film nie boi się używać zwrotów dotyczących Boga. W poważnych sytuacjach zostaje to zrobione minimum 4 razy. To nie jest normalne w dzisiejszym kinie, bo "dzisiejsze" kino jest dalekie od Boga i wiary. Ale czy Wam się to podoba czy nie ludzie za tym tęsknią i tego oczekują, ponieważ pokolenie Milenialsów wychowane w tej wierze kojarzy ten okres w swoim życiu jako stabilizację i coś dobrego.
Trzeci powód:
Bez wciskania poprawności politycznej. Tak jak robi to chociaż Netflix. Top Gun Maverick ma w sobie dawkę męskości i normalności bez wciskania zboczenia i subtelnego demoralizowania. Bóg jest Bogiem, a nie "Najwyższym" dobrem, które się przywołuje w dzisiejszych filmach to ekologia na Ziemi.
I za taką normalnością w kinie tęsknimy.
I tak się osiąga rekordy finansowe nawet bez rynku rosyjskiego i chińskiego. Co jest ewenementem.
I tak. Tego też lewicowi fanatycy nie zrozumieją.
Bozia tu bozia tam, bozia to, bozia tamto. Ciekawi mnie którego boga Ty jesteś fanatyczką, Zeusa czy Thora :).
Jaka ty? To po pierwsze. A po drugie nie sprowokujesz. Wy lewicowo zapatrzeni ideologicznie tylko to macie. Prowokacje.
Ciśnie Cię guma z majtek ?, odmów kilka zdrowasiek, podobno modlitwy pomagają. Jaka jest pogoda na twojej planecie?, religia to ideologia.
Użyto ale stosunkowo niewiele. Najpierw wsadzano aktorow do samolotów szkolnych od ceny do albatrosa aby ich przyzwyczaić do przeciążeń a potem siedzieli na tylnym siedzeniu w f18 w wersji dwuosobowej. Przed twarzą mieli kamery i ujęcia były w powietrzu.