Pierwsza połowa filmu taka sobie,pozniej akcja sie rozkręca a koncowka to arcydzieło jak dla mnie.Wszyscy myslą ze Wayne nie zyje a on po prostu usmiercił Batmana i rozpoczoł nowe zycie z piekną kobietą z dala od Gotham.Okazało się że zostawił wszystkim ktorzy wiedzieli ze to on był Batmanem wskazowki ze jednak przezył i ze miał to zaplanowane:D Genialne zakonczenie trylogii.
Zgadzam się w zupełności. Końcówka rzuciła mnie na kolana i spowodowała łzy.
Arcydzieło to mało powiedziane.
Widać, że Nolan trzyma piecze nad wszystkim jako reżyser, żeby było idealnie ;-)
Właśnie obejrzałem. Po raz nie wiem który. I po raz nie wiem który miałem świeczki w oczach...
Końcówka świetna, ale cały film dużo gorszy od dwóch poprzednich wersji. Bardzooo zawiodłam się n a kobiecie kot, było jej tak mało, że w sumie mogło by jej nie być wcale. Liczyłam na taką postać jaką zagrała Michelle Pfeiffer. Wątek z Mirandą Tate może nie był przewidywalny ale jak dla mnie po prostu głupi. No i za mało mrocznie :) Nie wspomnę już o tej bombie, która w ostatnich sekundach została zdetonowana w okolicach zatoki - jakie to amerykańskie. Podsumowując - dużo gorsza część od poprzednich.
Plus za końcówkę, chciałabym zobaczyć Gordon-Levitta jako Robina :)
Zgadzam się, może poza Kobietą Kot, bo akurat całkiem fajnie zagrana i wprowadzała nieco humoru. Chociaż niespecjalnie mi pasowała jako para dla Batmana.
Właśnie końcówka jest tragicznie słaba i przewidywalna. Cały film ogólnie był średni (nie wiem po co w każdej kolejnej części bohater coraz bardziej bełkocze, w 3 brzmiał już prawie jak Rocky Balboa) ale to zakończenie było no cóż... biednie skonstruowane. Bomba z zasięgiem 10 km ma 2 min do wybuchu, odliczając nawet tylko 30s (oczywiście zawsze jest jeszcze czas na pocałunek Catwoman i rozmowę z Gordonem) oznaczałoby to, że pojazd Batmana musiałby lecieć przynajmniej ~400km/h + oczywiście ucieczka z zasięgu rażenia... I to dla mnie wyznacza kiedy film z gatunku fantasy/SF/na bazie komiksu jest słaby - kiedy mimowolnie wyłapuję nielogiczne bzdury.
+1
Dokladnie, poprzednie dwie czesci Nolana byly naprawde w porzadku... a tutaj serwuja nam tylko dobrego Bane'a i... tyle ;'( Siedzialem zawiedziony przez caly film a i tak koncowka jeszcze bardziej skaszanila wrazenia z seansu...
Do koncowki tez nalezalo kto uciekl z wiezienia , jak to dla Ciebie nie bylo zaskoczeniem to podaj mi prosze 6 w lotka na nastepny tydzien :)
@pulpet510
Najnowsze helikoptery ratunkowe latają z 250km/h więc nie martwiłbym się, że jakiś ultranowoczesny prototypowy heliktopter/samolot/cokolwiek to bylo daloby rade pokonac taki dystans X razy szybciej
zreszta ej, to fim o batmanie a ty uwazasz za nielogiczny i nieprawdopodobny fragment o szybkosci przemieszczania sie XD
Kiedy mój mózg zaczyna rozpatrywać coś w kategoriach logiki w tego typu filmie to dla mnie to wyznacznik słabego filmu ;)
No właśnie z tego co załapałem po końcówce to tak:
po 1 cała czwórka która była przy grobie Bruce'a już na bank wiedziała, że to on był Batmanem ( głównie chodzi Mi tu o Gordona & Blake'a )
po 2 John Blake odchodząc z policji i wyrzucając na końcu odznakę, a potem odnajdując jaskinię Bruce'a, wchodząc na podest i podnosząc się razem z nim był chyba na początku stawania się Robinem ( tak to odczytałem )
po 3 scena gdzie Gordon podchodzi do znaku świetlnego Batmana, patrzy w niebo, a potem się wyraźnie uśmiecha/cieszy, wygląda jakby Batman powrócił w swym samolocie/odrzutowcu
po 4 nie wiem tylko jak do końca odczytać scenę gdzie Alfred popija nalewkę, a potem dostrzega Bruce'a siedzącego z odwróconą Seliną Kyle ( to na bank ona ) - to miało być takie delikatne/dyskretne ujawnienie się, danie znaku życia ?
Co do 4 punktu to jak Alfred kłócił się z Brucem to mu powiedział, że nie chciał dla niego takiego życia, że kiedy przez te wszystkie lata nie było Bruce w Gotham to Alfred jeździł gdzieś na wakacje i zawsze zamawiał sobie nalewkę, patrzył w dalszy stolik i wyobrażał sobie że Bruce siedzi tam ze swoją dziewczyną i może nawet dziećmi. Kiedy wszyscy myśleli że Bruce zginął wywożąc tą bombę to ten zrobił Alfredowi "niespodzianke" i stało się tak jak to Alfred wcześniej mówił. Tutaj nie ma jakiegoś większego przekazu, po prostu idealnie zakończona trylogia :)
A na faktycznie, teraz jak czytam Tw odpowiedź to przypomniałem sobie tę ich rozmowę/kłótnie i słowa Alfreda.
Do punktu 3:
Gordon uśmiecha się, bo zdaje sobie sprawę, że Batman żyje, a wie to, bo znak Batmana znów jest cały. Musimy pamiętać, że na końcu "Mrocznego Rycerza" znak świetlny został rozbity. Na początku części trzeciej nadal jest. A tu nagle Gordon patrzy, a znak cały :) Ktoś go zatem naprawił. Któż to mógł być, jak nie Batman, by Gordon mógł go wezwać, gdyby kiedyś znów był potrzebny :)
Moim skromnym zdaniem bardzo błędnie to rozumiesz. Znak był caly, ponieważ sami go naprawili. Tak samo jak postawili pomnik. Hołd dla bohatera. Gordon przychodził tam zapewne z sentymentu, jeśli można to tak określić. Szczególnie, że dowiedział sie, kim naprawdę był Batman. Ta drobna symbolika jaka pojawiała się w każdej części, totalnie mnie rozbrajała, ale z końcówką trzeciej części kupiło mnie do końca.
Po Twoim komentarzu obejrzałam końcówkę filmu jeszcze raz i muszę się z Tobą nie zgodzić .Widzimy tam bowiem, że Gordon był wyraźnie zdumiony i uradowany, że znak jest cały. Przeglądał teczki spraw na dachu prawdopodobnie komisariatu, spojrzał w stronę znaku i wyraźnie się zdziwił. Przejechał nawet ręką po znaku nietoperza, a następnie uśmiechnął rozglądając jednocześnie dookoła, jakby spodziewał się zobaczyć Batmana gdzieś obok.
Mnie zdziwiło, że Gordon dowiedział się, iż Bruce jest Batmanem dopiero wtedy kiedy ten powiedział mu o tym płaszczu. Sądziłem, że wie o tym już przynajmniej od części drugiej.
Blake na początku filmu mówi do Bruca, iż wie, że jest on Batmanem. Skoro on się domyślił to myślałem, że Gordon też to wiedział. W Mrocznym rycerzu była taka scena kiedy podczas jakiejś akcji Wayne wpakował się swoim Lambo pod wóz który śledził. Gordon wtedy się zmieszał, jakby tłumaczył Wayne'a przed innymi, że na pewno znalazł się tam przypadkiem.