Siedzimy ostatnio z ojcem i chcemy obejrzeć jakiś film w tym stylu. No więc tata znalazł San Andreas. Oglądamy i oglądamy, robi się coraz gorzej, ja kilka razy sugeruję, że to zły film, ale dopiero przy scenie z hipciem wyłączyliśmy. To się nazywa 40 zmarnowanych minut życia.